cze 28 2003

i tylko placz... cichy, bezszelestny


Komentarze: 0

Nie potrafię się skupić... na czymkolwiek... dziadku?! Kocham Cię, wierzę w Ciebie, proszę, bądź silny, przezwycięż śmierć, pokaz, że potrafisz!!! pieprzone zakrzepy, sztuczne aorty, migotanie serca... gdy wydaje się, że już wszystko będzie dobrze, gdy szanse na zycie dosięgają stuprocentowości, nagle nadciąga krach... nie wiem? kara Boska? czy Ten Ktoś na górze naprawdę jest taki zośliwy?.. teraz nie ma już szans.. toczy się walka z czasem, nastąpilo odliczanie i nasluchiwanie kroków smierci...

nie ma juz wiary i nadziei, pozostal pacz... cichy bezszelestny...

 

 

nie wyobrazam sobie, że to już koniec, że odchodzisz... na zawsze.. nie TY???! cholera!! ktos kto byl ostoją spokoju, sojusznikiem, pocieszycielem, pewnego rodzaju demiurgiem, który kreowal klimat naszej rodziny... tak nagle niespodziewanie odchodzi.. a my patrzymy jak umiera... jak z minuty na minutę coraz bardziej zapada się i gasnie...

placzę, nie potrafię się powstrzymać... jestem zbyt mocno związana uczuciowo, by tak po prostu przejsc obok tego wszystkiego, tej calej tragedii.

judith : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz